Parę dni temu (w niedzielę dokładnie) zobaczyłem, że moja siostra chce wyrzucić praktycznie całego pora. Część listków poobrywała do rosołu, a resztę... tutaj spuśćmy litościwie zasłonę milczenia. Generalnie kucharką jest całkiem dobrą (bardzo pikantnie gotuje, co mi się podoba, bo lubię poczuć, że coś jem), ale na ekonomii nie zna się praktycznie w ogóle.
Nie muszę chyba mówić, że por został odratowany. Tylko po to, żeby stać się częścią składową sałatki obok:
- 4 ugotowanych jajek,
- 2 kostek białego sera,
- kilku łyżek majonezu,
- szczyp... to jest od groma i ciut-ciut pieprzu i soli.
Sałatka wyszła genialna. I do posmarowania na chlebie i do wyjadania prosto z salaterki.