Szczerze? Nie znam lepszego prezentu na walentynki, niż dobre ciasto.
Dzisiaj pieczemy szarlotkę. W tym celu przygotować należy:
- 35 dag mąki (czyli jakieś dwie szklanki),
- pół szklanki cukru- pudru,
- 1 cukier waniliowy,
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia ( z reguły nie posiadłszy, wypróbowuję podniebienia sodą oczyszczoną. Wychodzi na to samo),
- 1,5 dag masła,
- 4 żółtka i jedno całe jajko.
Zakładamy lateksowy fartuszek, wrzucamy wszystkie sypkie składniki (mąkę, cukier, budyń i proszek do pieczenia vs soda), a następnie wszystkie mokre. To ze sobą ugniatamy (tu następuje cytat z książki kucharskiej) "na jednolitą masę" (koniec cytatu). 2/3 ciasta przeznaczamy na tak zwany spód, pozostałość na wierzch, nie zapominając, że pomiędzy powinny znaleźć się jakieś owoce. Pieczemy coś około godziny, po czym przynosimy naszej drugiej połówce. Jeśli jeszcze takowej nie posiadamy, zostawiamy ciasto do dnia następnego. Szarlotka będzie smaczniejsza, a my osłodzimy sobie przynajmniej dzień singla.